wtorek, 31 lipca 2012

Kruklanki Barczewo


Następnego dnia z Borek ruszyliśmy dalej przez lasy do Kruklanek.
Przez cały dzień pielgrzymowaliśmy przez Puszcze Borceką. Dokładniej przez jej część w której znajduje się leśny rezerwat przyrody  Borki o
powierzchni około 232 ha,  zawiera on wielopiętrowe drzewostany z obecnością świerku, graba, dębu, jesiona, lip liczących 100-150 lat; na terenie rezerwatu występuje ok. 320 gatunków roślin, w tym 15 gatunków drzew i 19 gatunków krzewów.
W Puszczy Boreckiej żyją na wolności żubry, nam jednak nie udało się spotkać żadnego osobnika.
Praktycznie po drodze nie było gdzie odpocząć w dodatku atakowały nas ciągle kompary i tzw. ślepaki, dlatego jak najszybciej chcieliśmy dojść na nocleg.
Do Kruklanek doszliśmy wczesnym popoludniem, zmęczeni i pogryzieni, od razu udaliśmy się na plebanie poprosić o nocleg, ale niestety nic się nie znalazło.
W  planach mieliśmy jeszcze wieczorną msze św. więc padł pomysł żeby potem  popytać ludzi i ten sposób okazał się skuteczny.
Kiedy pytaliśmy wychodzących ludzi o możliwość noclegu od razu powiedzieli że może pomóc pan Sławek , który razem z rodziną był na Eucharysti.
Okazało się że prowadzi on wraz z żoną mały rodzinny pensjonat, w którym bardzo gościnnie zostaliśmy przyjęci.
Dziękujemy serdecznie  panu Sławkowi i pani Joannie, pamiętamy o nich w naszych modlitwach.


.
Z Kruklanek ruszyliśmy do miasta które można określić jako letnia stolice Mazur czyli Giżycko.
Miasto nazywane też jest stolicą żeglarstwa w Polsce, znajduje się tu ważny port i przystań żeglarska.

Akurat był to w dniu św. Jakuba i udało się nam trafić na msze św. o 14 odprawianą specjalnie dla skautek z organizacji Skauci Europy.
 Po mszy poszliśmy do proboszcza i okazało się że przy plebani mogliśmy rozbić namiot.
Po poludniu wybraliśmy się na zwiedzanie miasta warto zobaczyć
 tu unikatowy na skale europejską obrotowy most o wadze 100 ton, który obracany jest przez jednego człowieka, niedaleko od miasta znajduje się też twierdza Boyen, dawne pruskie fortyfkikacje.




ze skautkami w Giżycku


nad jeziorem Niegocin w Giżycku



na spacerze w parku miejskim zbieraliśmy gałęzie na ognisko


nasza kolacja

Następnego dnia ruszyliśmy na kolejny etap tym razem do Kętrzyna.
Był to bardzo ciężka i wyczerpująca droga, tego dnia zrobiliśmy około 40 km i byliśmy naprawdę zmęczeni.



tego dnia był straszny upał a plecak Darwiny ważył ponad 10 kg


po drodze zatrzymaliśmy się na odpoczynek w Gierłoży gdzie znajduję się tzw. Wilczy Szaniec czyli wojenna kwatera Hitlera



około godziny 19 zmęczeni doszliśmy do Kętrzyna, ważne miejsce dla nas bo właśnie stąd z Bazyliki św. Jerzego wyruszliśmy 6 lipca z pieszą pielgrzymką warmińską do Wilna.
Bazylika kolegiacka św. Jerzego z XV wieku  to najlepiej zachowany kościół obronny na Mazurach


zmęczenie w Kętrzynie

W Ketrzynie nocowaliśmy u Bogusi i Wojtka, dziękujemy im za okazaną gościnność i pomoc w dalszej drodze. To naprawdę wspaniali ludzie, postarali się o nocleg dla nas na kolejne dni w Reszlu, Lutrach oraz Barczewie.



z Bogusią i Wojtkiem




Następnego dnia ruszyliśmy dalej do Swiętej Lipki i Reszla.
Droga była dość ciężka przez pola i chaszcze a my się spieszyliśmy aby zdążyć na msze św.  w Świętej Lipce o godzine 12 , ostatni odcinek drogi pokonaliśmy prawie biegiem ale udało się dojść na 12.




Święta Lipka to sławne i bardzo piękne Sanktuarium Maryjne, znane już w XIV wieku, dziś znajduje się tu barokowe sankturaium wzniesione w latach 1688- 1693 przez jezuitów. Mogliśmy tu odpocząć duchowo, pomodliść się w intencji naszego pielgrzymowania oraz wszystkich których spotkaliśmy na pielgrzymiej drodze, szczególnie mocno za tych którzy nas gościli lub podzielili się z nami tym co mieli.



Po dwu godzinnej przerwie ruszyliśmy dalej w kierunku Reszla i przekroczyliśmy też ważna granice skończyły się Mazury a zaczęła Warmia


Warmie łatwo rozpoznać bo zaczęły sie przydrożne kapliczki i krzyże

Do Reszla nie było z Swiętej Lipki daleko, więc dochodzimy tam około 16.
Nocleg dostaliśmy w schronisku młodzieżowym,  w zabytkowym budynku szkoły specjalnej , byliśmy jedynymi gośćmi, w zamian za noclego obiecaliśmy się pomodlić w intencji pana który nas przyjmował.
Modlitwa to jedyne co  posiada każdy pielgrzym i może to ofiarować spotkanym ludziom.
Trochę było nam straszno chodzić samym po wielkich i starych korytarzach szkoły która pamiętała czasy pruskie, atmosfera prawie jak w filmie grozy.

Samo miasteczko okazało sie jedynm z ladniejszych miejsc przez które przechodziliśmy. Ludzie też byli bardzo życzliwi. Specjalnie dla nas poczekano z zamknięciem sklepu, udało się też zagadać i dostaliśmy zniżke przy wejściu na zamek.
Wcześniej odwiedziliśmy miejscowego proboszcza, był bardzo szczęśliwy z tego powodu i otrzymaliśmy  od niego w prezencie pare folderów o mieście oraz krówki i pare paczek herbatników które potem nie jeden raz ratowały nas gdy zabrakło pieniędzy na posiłek.
Reszel  trzeba koniecznie zobaczyć, znajdują się tu dwa zabytki z XIV wieku zamek biskupów warmińskich oraz kościół farny pod wezwaniem św. Piotra i Pawła, z jego wieży rozciąga się niesamowity widok na okolice.
Pozatym są gotyckie mosty oraz trakt pielgrzymkowy z Reszla do Świętej Lipki o długości około 6 km , który od XV wieku łączył katolicką Warmie z protestanckimi Mazurami, w XVII wieku właśnie wzdłuż tego traktu wybudowano zabytkowe kapliczki różańcowe






na dziedzińcu zamku w 1811 roku  miało miejsce ostanie w Europie spalenie kobiety oskarżonej o czary





widok na kościół farny z zamkowej wieży



okolica Reszla widziana z wieży kościoła



Następnego dnia szliśmy do Lutr, gdzie Bogusia ulokwała nas u swojej rodziny,  jak zwykle doświadczyliśmy tam niesamowitej gościnności.
Fajnie jest spotykać na swojej drodze ludzi dla których pieniądze w życiu  to nie wszystko.





W Lutrach mieszkaliśmy sobie wygodnie w przyczepie kempingowej.
Następnego dnia była niedziela więc najpierw poszliśmy na msze św. , podczas kazania swoim parafianom o nas wspomniał ksiądz proboszcz.
Potem ruszyliśmy dalej do Barczewa, przed nami było jakieś 35 km.



po drodze  spotykaliśmy bociany



  W środku lasu spotkaliśmy ludzi którzy w życiu codziennym  byli wyznawcami siły, na początku nie wyglądało to ciekawie.
Podobno ich pies pierwszy raz szczekał na kogoś więc na pewno byliśmy złymi ludźmi.
 Jednak   bardzo zaskoczyła ich rozmowa z nami i to że pielgrzymujemy w intencji pokoju, nie od razu zrozumieli przesłanie miłosierdzie ponad sprawiedliwość, nie pojętym było dla nich że można modlić się i przebaczać swoim wrogom, nigdy nie spotkali kogoś takiego w całym swoim życiu.
A jednak po paru chwilach rozmowy udało się nam dojść do wspólnego zdania w tej kwesti , niezbadane jest działanie Ducha Św. , bo przecież sami byśmy sobie nie poradzili.


gdzieś na szlaku zaskoczyła nas burza z piorunami, więc skorzystaliśmy z gościnności pani która opowiedziała nam historie swojego życia, potem idąc ofiarowaliśmy za nią różaniec



następnie ruszyliśmy dalej wzdłuż jeziora




Do Barczewa doszliśmy już prawie po zachodzie słońca bardzo zmęczeni. Gościnnie przyjeli nas tu miejscowy szafarz oraz jego żona, którym bardzo dziękujemy za wszystko co dla nas zrobili

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz