sobota, 6 sierpnia 2011

Ponte de Lima

Dzis jestesmy w Ponte  de Lima. Wczorajsze schronisko w Tamel okazalo sie calkiem przyjemnym i milym, poznalismy pierwszych pielgrzymow glownie z Niemiec i Wloch , jedna Brytyjke ,jedyna niespodzianka byla cena podwyzszona z 3 EURO do 5.
Pozatym okolo 2 w nocy zaczal padac deszcz, mielismy wstac o 5 i ruszyc o 6 ale mocno lalo , zwlekalismy z wyjsciem, czekajac na innych jednak nikt nie szykowal sie jakos do wyjscia, w koncu wyruszylismy w bardzo spektakularny sposob, wtedy jak najbardziej lalo, a co nam szkodzi przeciez pielgrzym nie z cukru.
Szlismy w deszczu przez 3 godziny do 11, wtedy postanowilismy juz przemoknieci do suchej nitki wstapic do baru.
Jak ktos czytal ostatnie  posty to wie ze juz skonczyly sie nam pieniadze, mielismy tylko nasza ostatnia deske ratunku karte kredytowa ale w Portugali polskie  karty nie sa prawie wcale obslugiwane  tak bylo i tym razem, bylismy glodni ale musielismy sie obyc smakiem. Jednak nie tym razem bo spotkalismy dobrych ludzi na swojej drodze,a raczej postawil ich na naszej drodze Bog, wlasciciel baru postawil nam sniadanie: kawe z mlekiem, bulki z szynka, dwa duze kawalki ciasta, dziekujemy mu za to i mozemy sie odwdzieczyc jedynie, tym co pielgrzymi moga ofiarowac innym ,  modlitwa podczas naszej pielgrzymki, tego nigdy za malo.
Po takim sniadaniu ruszylismy dalej odmawiajac Aniol Panski w intencji naszego dobroczyncy, pogoda sie poprawiala no i szlo sie duzo lepiej.
Po drodze spotkalismy paru pielgrzymow, to juz nie to samo co isc z Lizbony do Porto, kiedy na naszej drodze nie bylo zadnych ludzi, totalna cisza i spokoj.
Okolo 15 dotarlismy do Ponte de Lima, calkiem ladne miasteczko, ktorego atrakcja jest sredniowieczny most. Po drodze jeszcze zaczepily nas dwie kobiety z Luksemburga, pytaly czy znamy francuski, widocznie wczesniej przechodzoacy pielgrzymi nie znali, kiedy okazalo sie ze tak to pytaly kto my dokad idziemy i wogole trudno im bylo uwierzyc ze pielgrzymujemy do Santiago i to w dodatku z Lizbony, wieszkosc  pielgrzymow ktorzy tu sa zaczeli swoje Camino w Porto.
Niespodzianka w schronisku bylo spotkanie Z Alessandro ktory wzial sie tu nie wiadomo skad. on tez swoje Camino rozpoczal w Lizbonie tak jak my i co jakis czas spotykamy sie na swojej drodze.
Ogolnie to schronisko tez jest fajne, zadbane i czyte jednak to nie ten klimat jak u bombeiros czyli portugalskich strazakow, gdzie zawsze sie cos dzialo, toczylo sie drugie zycie miasta , i byl zwykle bar gdzie za grosze mozna bylo kupic jakas bulke z szynka do zjedzenia, te czasy minely bezpowrotnie.
Jutro niedziela wstajemy o 6 rano zeby o 7 pojsc na Msze Sw. , pielgrzym bez Mszy umiera duchowo.
Co poniektorzy juz nas poznaja po naszych koszulkach Swiatowych Dni Mlodziezy w ktorych chodzimy.
Przypomne wszystkim ze nasza pielgrzymka to tez duchowe przygotowanie  do SDM w Madrycie.

Na nasza skrzynke nadeszly nowe intencje za ktore bedziemy sie modlic od nastepujacych osob:
Katarzyny , Anny z Lublina, Haliny, Dominiki, Eli i Wojtka.
Obiecujemy im nasza modlitwe i nasz trud pielgrzymi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz